Mimo że Mazowsze jest największym i teoretycznie najzamożniejszym województwem w kraju, wydatki na administrację w przeliczeniu na jednego mieszkańca są tu najniższe w Polsce. Na Mazowszu wynoszą one zaledwie 19,21 zł, podczas gdy w innych województwach sięgają nawet 46,81 zł. Tymczasem to właśnie Mazowsze od 10 lat oddaje lwią część swoich dochodów innym województwom. W tym roku, nie mając wpływów z CIT, i tak musi zapłacić niekonstytucyjne 'janosikowe”, więc zmuszone jest wziąć pożyczkę z budżetu państwa.
W tym roku Ministerstwo Finansów zamieściło Sprawozdania roczne z wykonania budżetów województw za 2013 r. w formie umożliwiającej analizę wydatków na administracje ponoszonych przez urzędy marszałkowskie wszystkich województw. Porównanie rozdziałów 75018, czyli podziałek budżetowych, w któryh zawarte są koszty funkcjonowania urzędów marszałkowskich (m.in. pensje urzędników, czynsze, zakupy, remonty itp.). pozwala porównać wydatki na administrację w poszczególnych samorządach województw.
Wśród urzędów marszałkowskich największe koszty w przeliczeniu na jednego mieszkańca generują województwa – lubuskie (46,81 zł), warmińsko-mazurskie (46,43 zł) i zachodnio-pomorskie (43,05 zł). Na Mazowszu kwota ta jest więcej niż o połowę niższa, a należy pamiętać, że na jednego urzędnika przypada tutaj największa liczba potencjalnych interesantów.
– To dość kuriozalne zjawisko. Najbogatszy region, płatnik 'janosikowego”, a zatem ten bogaty, który pomaga od lat biednym – sam wydaje najmniej na własną administrację. Od kilku lat musimy realizować drakońskie oszczędności, zmniejszać dotacje dla naszych instytucji, pensje są na poziomie sprzed kilku lat – podkreśla skarbnik województwa Marek Miesztalski. – Gdy my tniemy do granic możliwości, inni mogą swobodnie wydawać – zarówno na inwestycje, jak i na administrację. Część podatków, jaką oddajemy w ramach 'janosikowego”, zasila po prostu budżety innych regionów, bez wskazania na co mają iść pieniądze. To się powinno za rok zmienić, o ile zmienią się przepisy dotyczące 'janosikowego”.
12 sierpnia zarząd województwa mazowieckiego po analizie sytuacji finansowej i wpływów podatkowych, zadecydował, że mimo braku zgody ministerstwa finansów na obniżenie kuriozalnie wysokiego oprocentowania, wystąpi o przyznaną rok temu przez posłów pożyczkę z budżetu państwa. Jej oprocentowanie ma wynosić 3 proc. w skali roku, co oznacza, że województwo będzie musiało oddać stronie rządowej nie 246 mln zł, ale nawet o 116,5 mln zł więcej.
– Musimy podchodzić do sprawy racjonalnie i poważnie. Jeśli posłowie, rozumiejąc absurd złych przepisów, pomogli Mazowszu, należy z tej pomocy skorzystać. Przykro jednak, że ministerstwo finansów, które skonstruowało niekonstytucyjne przepisy, a następnie bezwzględnie je realizowało, nie uznało za stosowne zmniejszenia oprocentowania. Dlatego, choć weźmiemy tę pożyczkę, już dziś zapowiadamy, że zamierzamy odzyskać te pieniądze na drodze sądowej. Skoro Trybunał Konstytucyjny dostrzegł problem stanął po naszej stronie, nie wykluczone, że sądy administracyjne pójdą jego śladem – zapowiedział podczas briefingu marszałek Adam Struzik.